Wczoraj rozpoczęcie roku szkolnego, a dziś pierwszy dzień szkoły. Istne nudy, przeżyte i niechęć przed kolejnymi dniami.
Rozpoczęcie minęło w piętnaście minut, a potem był czas ostatnich swawoli. Dzisiaj, przeżyłem pierwsze lekcje. W połowie dnia, odczułem olbrzymi przypływ potrzeby na sen. Na matematyce, idąc do tablicy, nie ogarniałem co pani do mnie mówiła. A miałem dwie godziny matmy pod rząd.
Była godzina religii, więc udałem się na zwolnienie do biblioteki, a następnie do KFC. Tam tak samo, nie ogarnąłem życia, gdy kasjerka powiedziała cenę 10,90 a ja miałem tylko 10 zł. Mogę być dumny, bo stworzyłem dość wielką kolejkę.
Ostatnia lekcja niemieckiego. Oh jaki ja jestem dobry z tego języka. Nic nie rozumiem. Na szczęście, czas szybko minął.
Po szkole, idąc na pociąg, była istna sauna. Wypociłem się okropnie i dopiero na Myszkowie zaczął padać przyjemny deszczyk. Trochę za późno!