Dziś z rana powitała mnie burza, wraz z wielką ulewą. Do szkoły przyszedłem cały mokry. Jakie ja mam szczęście, że bluzę zabrałem. W samej szkole nudy. Jedyne co było ciekawe, to historia, polski i matematyka. Na historii, nasza pani przepięknie opowiada i prowadzi ciekawą lekcję. Zawsze uwielbiam to, jak pani się wczuwa w temat i unosi, gdy coś się złego dzieje. Na polskim, dałem pani moje wiersze na konkurs. Chwilę porozmawialiśmy i skończyła się lekcja. Za to na matematyce, po prostu poszedłem sobie do tablicy i robiłem na spokojnie zadania. Przynajmniej się nie nudziłem jak reszta klasy.
Dziś musiałem zostać jeszcze dwie godziny po lekcjach, ponieważ miałem ostatnie chwile kursu przywództwa i prazy w zespole. W tym tygodniu powinienem dostać certyfikat ukończenia.
Wyszedłem ze szkoły koło szesnastej. Poszedłem na stacje i czekając głodny na pociąg, napisałem dwa nowe wiersze, które można przeczytać na blogu: “Dylemat” i “Wrażenie”. W samym pociągu przytrafiła mi się mała, niefajna przygoda. Gdy byłem już blisko mojej stacji, zaczął mnie łapać sen. Już wcześniej na niektórych lekcjach drzemałem, bo mało się wysypiam. W pewnym momencie, po prostu zacząłem bić się po twarzy, aby nie zasnąć. Niestety to nie poskutkowało. Dwie stacje dalej, kilka kilometrów od mojego celu się obudziłem i w ostatniej chwili wysiadłem. Kompletne pustkowie. Nic tam nie było. Dodatkowo, mój bilet nie obejmował tej stacji. No nie miałem nic innego do zrobienia, jak poczekać na następny pociąg i wrócić się. Na szczęście, nie sprawdzano biletów. Mam nadzieję, że żaden konduktor tego nie czyta.
Powrót wygłodniały do domu. Przepisanie wierszy do bloga. Napisanie pracy na geografię i upragnione jedzenie. Nienawidzę wracać do domu ze szkoły, koło godziny osiemnastej.