Tak naprawdę moja pobudka zaczęła się w pociągu a mianowicie jakąś minutę przed odjazdem z Częstochowy do Gliwic. Po prostu jak zawsze zasnąłem i spałem nawet w tedy gdy dotarłem na stacje.
Kawa z automatu pomogła w dalszej drodze do szkoły. Mój cały dzień opierał się na myśli, że o osiemnastej idę do filharmonii na koncert orkiestralny. Moja nauczycielka gry na skrzypcach miała tam zagrać i to właśnie ona mnie zaprosiła. Humoru nie zniszczył mi nawet sprawdzian z chemii czy wosu. Wszystko napisałem jak najlepiej się da. Po lekcjach szybki powrót do domu, wyszykowanie odpowiedniego stroju i czekanie.
W końcu wyszedłem. Parę ulic dalej jakiś chłopak mnie zaczepił z pytaniem jak dojść do stacji PKP. Powiedziałem mu drogę po czym zaproponowałem aby mi towarzyszył, przecież też się tam kierowałem. Okazało się, że ma na imię Maciek i niedawno się wprowadził do Myszkowa. Mieszka niedaleko mnie i nie zna okolicy. Całą drogę rozmawialiśmy w najlepsze aż w pewnym momencie się rozeszliśmy w swoje strony. On po zapiekanki obok stacji a ja właśnie na ową stację gdzie czekała już na mnie Natalka.
W filharmonii mieliśmy być na osiemnastą więc wybrałem pociąg na siedemnastą sześć. Przyjechał, ale był to Inter City. Jakieś piętnaście minut później przyjechał odpowiedni pociąg. Pomimo lekkiego spóźnienia nic się nie stało, gdyż koncert się jeszcze nie zaczął. Sala była przepełniona więc poszliśmy na balkon. Po znalezieniu miejsca rozsiadaliśmy się wygodnie i zaczęliśmy się wsłuchiwać. Grali przepięknie. Dyrygent dawał w to całe swoje siły, bo za każdym ukłonem dyszał niezmiernie. Koncert trwał do dwudziestej. Po wszystkim emocje nie odchodziły ode mnie nawet na krok. Stwierdziłem, że przy najbliższej okazji wybiorę się znowu.
Po wszystkim, zmęczony wróciłem do domu, lecz do domu mojej muzy Natalii. Dodatkowo całą drogę umilił nam pies, który wbiegł na losowej stacji do pociągu i biegał po nim cały czas bawiąc się ze wszystkimi ludźmi w wagonach. Zabawy było mało bo po chwili byłem już na Myszkowie. Może nareszcie się wyśpię.