Chwila zwalnia,
serce przyspiesza,
a zimny pot zalewa.
Człek wodzi błędnie oczyma
i sam nie wie co czuje,
czy to strach,
czy to złość.
Klinga utkwiona w ciele,
zimna i twarda wbita niezdarnie,
zalana ciepłą juchą.
Ciemność przychodzi powolnym krokiem,
życie umyka,
ktoś biegnie, krzyczy, pyta.
Człek już na kolanach pozostaje,
a dłoń niedawno zaciśnięta,
teraz zwisa bezwładnie.
Po co żywot kończyć,
ciemnej opoce swe mniemanie oddawać?
Kobieta pada, płacze,
kocha i nienawidzi,
nienawidzi za odejście,
kocha bo dawał szczęście.
Oczy już dawno zamknął,
oddech zakończył,
a alarmujący wóz za późno przybył.
Po co to ?
Zraniony on,
zranieni inni
i pozostawieni sami ku sobie.
Tak jak w ostatnim poemacie napisałem, że nie rozumiem jak można zabić drugiego człowieka, to tak samo nie umiem pojąć czemu ludzie kończą samowolnie swój żywot. No są momenty, że dzisiejsze czasy potrafią do tego doprowadzić, ale to tylko wyjątki. Na dzisiejszym świecie istnieją głównie ludzie w wyższej klasie rządzącej, którzy potrafią mieć zamiast serc kamienie. To się przyczynia to utraty człowieczeństwa.
W moim mieście jedna osoba postanowiła popełnić samobójstwo skacząc pod pociąg, bo ukochana osoba postanowiła zakończyć związek. Strasznie żal mi tej osoby, lecz zawsze warto odczekać chwilę i uspokoić nerwy po to aby nie popełnić błędu.